Rozmowa została przeprowadzona w 2018 roku dla portalu Kobieca Sprawa.
4 styczna 2024. zmarła profesora US Sławomira Gruszewska. Na tę wieść jest mi bardzo smutno i jednocześnie bardzo jestem wdzięczna, że stanęła na mojej drodze. Wywarła znaczący wpływ na moje postrzeganie psychologii, jej znaczenia w codziennym życiu. Dziś myślę, że m.in dzięki Niej mam taką a nie inna perspektywę na wspieranie innych. Każde spotkanie było dla mnie ogromną nauką i wielką przyjemnością. Mogłam Jej słuchać godzinami i nigdy nie miałam dość. Szczególnie na sercu leżało Jej dobro młodzieży i dzieci. O tym była nasza pierwsza rozmowa wywiad /link w komentarzu/ Przewidziała i zbadała jak na umysły dzieci wpływa to co widzą w internecie. Uczyła nas dorosłych jak rozmawiać z dziećmi i młodzieżą o miłości, ich uczuciach jak objaśniać im świat. Niesamowita, nietuzinkowa Osobowość. Bardzo smutna wiadomość.
Zapraszam do świata prof. Sławomiry Gruszewskiej
Agata Baryła
Kobieca Sprawa (Agata Baryła):Pani Profesor, jesteśmy już po rozmowie o zabójczo niebezpiecznej dla naszych dzieci grze, przejdźmy więc teraz może do nieco lżejszego tematu. Słyszałam, że miała Pani nawet wykład na ten temat dla młodzieży. Jest coś takiego jak IQ miłości?
Profesor Sławomira Anna Gruszewska: Tak dlatego, że my sobie nie zdajemy sprawy z jednej rzeczy – że fascynacja to jeszcze nie jest miłość. Fascynacja to jest przejęcie tej pierwszej informacji. To tak zwane branie wszystkiego, co zobaczyliśmy, nie ma żadnej weryfikacji, nie ma tam sytuacji, w której chcemy się szybko rozstać, nie możemy bez siebie żyć i to po prostu trwa, trwa i trwa.
Kobieca Sprawa: Ale chyba z czasem się to nieco zmienia prawda?
Profesor Sławomira Anna Gruszewska: Tak, po około roku, czasem 7, 8, 9 miesiącach wszystko staje się jak gdyby pewnego rodzaju codziennością, zaczyna się to bardzo dobrze znać i wtedy ustaje już taka sytuacja, że odpowiadamy na każdego sms-a, ustaje sytuacja kiedy odpowiadamy na każdy telefon, kiedy wysyłamy do siebie długo w nocy wiadomości. To się po prostu radykalnie zmienia, a wtedy któraś ze stron oczekuje jednak, że będzie zawsze, tak jak było wcześniej i najczęściej oczekujemy tego my – kobiety.
KS: Z czego to wynika?
SG: Dlatego, że mężczyźni mają jakby zupełnie inne potrzeby w tej strefie, my się bardzo różnimy. Może na początku tego związku powiedzmy sobie, czego od siebie oczekujemy i jak sobie wyobrażamy, że nasze wspólne życie będzie wyglądało, z konkretnym powiedzeniem „chcę, żebyś”, „proszę cię, żebyś” – „ tego nigdy nie zrobiła”, „tak nie powiedziała”, „tak się nie zachowała”, „bo tu jestem uwrażliwiony, tu tego nie chcę, nie potrafię”. I jeżeli nam się coś nie podoba, to nie próbujmy tego zmienić, bo nie na tym to polega, bo jeżeli coś się systematycznie powtarza, to znaczy, że jest jakby do kogoś przyrośnięte, to że ktoś tak robi, jest wyuczone i walka z tym będzie powodowała pewnego rodzaju degradację.
KS: Co możemy z tym zrobić?
SG: Ja muszę sobie zadać pytanie – czy ja ten nawyk, ten sposób zachowania, jestem w stanie zaakceptować? Jeżeli nie, to muszę o tym powiedzieć i nie mogę oczekiwać kompromisu. I muszę od tego odejść. Albo zapominam i nigdy do tego nie wracam, ale uczę się nie denerwować, kiedy to widzę, bo co innego, że ja nic nie powiem, a we mnie wszystko bucha, więc ja muszę nauczyć się z tym żyć, dla siebie i dla naszego związku. Jeżeli tego nie robię, to wtedy moje IQ tej miłości jest absolutnie żadne. Nie mogę w związku napadać i osaczać.
KS:Co definitywnie może przekreślić związek?
SG: W momencie kiedy w relacji następują pewne dwa elementy, a mianowicie lekceważenie i upokorzenie, odejście jest natychmiastowe i konieczne. Są to tylko te 2 płaszczyzny, ale jeżeli one się zdarzają w związku to odchodzimy, również za pomocą transporterów, odchodzimy dziękując za to, co było wspaniałe.
I jeżeli robimy to pierwsi, to w tym momencie nas nie bol, nas nie musi też martwić, że tę drugą osobę to będzie bolało, bo jeżeli z jej strony występowało to lekceważenie i upokorzenie, to zamiast ewentualnego bólu pojawi się tylko zdziwienie, że coś takiego wystąpiło, zaszło.
Czyli, jak mówiłam, możemy jej podziękować za wspaniałe chwile i to co razem przeżyliśmy, czego się nauczyliśmy, ale w tej chwili ta osoba już nie dysponuje niczym, czym jesteśmy zainteresowani i dlatego kontynuacja tego związku powinna być zamknięta. Chcę to zamknąć i za wszystko podziękować, to jest właśnie transporter to, co w tej chwili powiedziałam.
KS: Powiedziałabym, że to bardzo radykalne.
SG: Ale tylko tak może być. Bo jeżeli mamy od czasu do czasu lekceważenie, zapominanie, brak tolerancji to można to zrozumieć bo jesteśmy w różnych sytuacjach. Jestem wtedy w stanie porozmawiać i wrócić do wybranego przez nas sposobu kontaktowania się, obdarzania się szacunkiem, ale jeżeli dochodzą te dwa elementy i one się spinają, tam nie ma sekundy, żeby czekać. Rodzic też musi wyposażyć swoje dziecko w taką sytuację, że jeżeli ta wstępna miłość, która się zaczyna, jak mamy 15, 16, 17 lat jest cudowna, fantastyczna to „musisz – dziecko – zrobić odejście – od niej – nie używamy oczywiście tego pojęcia „musisz”, ale zastępujemy je „zastanów się nad zamknięciem tego, co do tej chwili jest jeszcze piękne, a już za trzy tygodnie przestanie takie być i będzie bolało, ale teraz jest jeszcze piękne i możesz wszystko z tym zrobić. I teraz twoje upokorzenie i lekceważenie ciebie nie będzie wybrzmiewać, ale za te trzy tygodnie będzie i będziemy wtedy w innej zupełnie sytuacji. Wychodzenie z niej będzie trudniejsze”, mówią to rodzice. Oni są strażnikami.
KS: Oj, dużo do nauczenia się mają ci biedni rodzice, myślę, że całe życie przed nimi na to…
SG: Niedawno robiłam taki mini eksperyment na zajęciach na wychowaniu fizycznym na IKF-ie i tam mieliśmy do czynienia z dziewczynką 15,5 roku, która uczy się w gimnazjum. Jest zakochana w koledze ze starszej klasy, który to gimnazjum już kończy. No i co właściwie w tej sytuacji robimy, co mogą zrobić rodzice? Bo ona wystaje na przerwach, zaczyna się malować, opuszcza się w nauce i w związku z tym dzieją się jakieś takie rzeczy, gdzie wyraźnie widać, że ta miłość ja pożera. A z kolei ta wybrana sympatia w ogóle na to nie reaguje, może sobie nawet nie zdaje sprawy z tego, co dzieje się z młodszą koleżanką, której zresztą nie musi nawet znać, on nie zwraca na to uwagi i to jest niebezpieczne.
KS: Sama przeżyłam coś takiego, gdy byłam dzieckiem…
SG: Właśnie w tej chwili potrzebne jest wsparcie. Bo to jest absolutnie wielka i niesamowita sprawa. W związku z tym cała rodzina łącznie z nauczycielami pracuje z tą sytuacją, nie z problemem, tylko z sytuacją emocjonalną dziecka. I dlatego należy przede wszystkim zacząć bardzo intensywnie rozmawiać, a co najczęściej robi rodzic? Rodzic natychmiast będzie próbował wrócić dziecko z powrotem do nauki, nakaże mu zmyć makijaż, który jest zbędny, i do tego wszystkiego będzie karać za szkolne niepowodzenia, mówiąc przy tym, że dziecko ma zrobić to i to, bo inaczej nie dostanie dobrej pracy. Jesteś w tej chwili zakochana, a on się tobą nie interesuje i w związku z tym możesz to zostawić.
KS: Bardzo trudna sytuacja. I dla dziecka, ale też dla rodzica.
SG: Tego nie wolno robić, dlatego że to jest sprawa niesamowita, fantastyczna i jeżeli już na pierwszym etapie zaczynamy łamać uczucia, to wtedy w dziecku pojawia się strach i lęk, że może się nie podobać i wtedy cały świat jeszcze też będzie go za to karać, że wydarzyła się sytuacja, która się wydarzyła, nie mamy nad tym żadnej kontroli, nie możemy tego przewidzieć. A studenci proponowali, że mają być takie sytuacje, w których wracamy do nauki, kontrolujemy, zakazujemy, odraczamy nagrody (bo ja jestem przeciwniczką kar)… ale nie, nic takiego nie robimy, nie wolno tego robić. To emocje, one są obecne w normalnym życiu, trzeba się nimi zająć, przytulić, właśnie jak najwięcej, wtedy rozmawiać, dowiadywać się o tym obiekcie miłości i uniesień. W związku z tym należy pracować z emocją i zaczynać ją tłumaczyć, mówić, w jaki sposób ta dziewczynka może się zachowywać, żeby zwrócić na siebie uwagę, sprawdzić, czy będzie w gronie osób, które go interesują, a jeżeli nie, to odejść. Trzeba też uczyć szacunku, żeby właśnie potrafić podziękować samemu sobie z szacunkiem. Szanując siebie, nie możesz przekraczać granic, nie możesz pozwolić na to, abyś ty samą siebie lekceważyła, tego nie wolno robić, musisz włączyć uważność, zapanować nad całą sytuacją i musisz w tym momencie zrozumieć, że szacunek, którym samą siebie darzysz, i ta lojalność wobec siebie i ta prawda o którą zawsze będziesz walczyła – one cię bronią przed rozmienianiem się na drobne, dlatego że twoje życie nie jest na sprzedaż, twoja miłość nie jest na sprzedaż. Jeżeli nikt jej nie bierze, nikt po nią nie sięga, to ty jej nie rozdajesz, bo ona nie idzie do tej osoby, która ma ją odebrać, ona idzie w przestrzeń i to jest dla ciebie niebezpieczne. Ty jesteś królową i w związku z tym, jeżeli król nie widzi, to znaczy, że szukasz innego króla.
KS: Myślę, że takie reagowanie rodziców wynika z tego, że oni nie mają tej wiedzy co Pani Profesor. No bo jak zareagować? To jest taka ucieczka przed tym, bo co mam powiedzieć np. własnej córce? Nawet jak ją wysłucham, usiądę z nią, przytulę, to nie umiem powiedzieć, co dalej, jak ma sobie z tym radzić. Bo sama tego nie wiem jako rodzic, także to jest takie zamknięte koło. I chyba czasem potrzebna jest porada z zewnątrz.
SG: I dlatego robimy teraz książkę dla rodziców i dzieci, żeby pokazać rodzicom, jak można włączyć się w komunikację z dzieckiem i będziemy uczyli strategii. Zastanawiamy się jeszcze nad programem komputerowym, bo wiadomo, że to będą spore koszty. Będziemy budować przestrzeń, w której dziecko będzie miało swoich pomocników na każdy dzień. Ja takie preludium i zapowiedź tej książki dałam we wrześniowym numerze miesięcznika, tam właśnie pokazałam, w jaki sposób dziecko może się z rodzicem kontaktować oraz jak szybko i rodzic, i nauczyciel będzie wiedział, z jakimi emocjami walczy dziecko, jakie ma problemy, jeśli chodzi o naukę. Dziecko będzie tam mieć swych pomocników i będzie się uczyć strategii, więc będzie sala obrad w pałacu, gdzie mieszkają pomocnicy, i będzie właśnie strategia – w jaki sposób rozwiązywać problemy i w jaki sposób rodzic nie może zabraniać i ograniczać dziecku przeżywania porażek, bo w tym momencie wrzuca go do przeciętności, umiejscawia je w przestrzeni komfortu i jeżeli go stamtąd nie wydobędzie jak najszybciej, to nie wytrenuje postawy takiej, że nie jest to sytuacja nie do przeżycia. Należy wiedzieć, jak ja przeżywam swoje porażki i swoje nieosiągnięcia celu, który sobie wymyśliłem, a im bardziej będzie to trenowane w dorosłym życiu, to tym bardziej daje mi to spokój i pewną równowagę emocjonalną w rozwiązywaniu różnych sytuacji trudnych, bo każdy ma na swojej drodze nie tylko dziesiątki, ale i setki różnych dramatów i one są nieuchronne.
KS: Nieuchronne, ale i konieczne.
SG: Oczywiście one są jak najbardziej konieczne, bo dzięki nim my się czegoś uczymy i się rozwijamy. Gdybyśmy ciągle funkcjonowali tylko i wyłącznie w strefie komfortowej, to ciągle bylibyśmy tacy sami, to byłoby strasznie nudne i koszmarne. Tylko sytuacja trudna stwarza nowe pomysły i ona nas przesuwa o jeden stopień wyżej. Ale jeśli się tego boimy i wolimy żeby np. o nas nie mówiono, nie dyskutowano, to w takiej sytuacji nie będziemy nic robić i zwracać niczyjej uwagi, będziemy przezroczyści, zupełnie niewidoczni, a mózg potrzebuje zaznaczania przestrzeni.
KS: Ale myśli Pani Profesor, że każdy ma taka potrzebę bycia nieprzezroczystym?
SG: Tak, jeżeli to wynika z wewnętrznej potrzeby, bo ktoś obserwował własnych rodziców, to będzie to taka kontynuacja. Natomiast jeśli wychowywał się, funkcjonował w szarości, to nie będzie widział tej potrzeby, bo będzie w tej strefie komfortu, w tej szarości, przeciętności i właściwie dla niego to dążenie do sukcesu, to jest to, żeby było, co zjeść, żeby było czysto, żeby było się gdzie wyspać i to będzie sukces według niego.
KS: Czyli tak wiele od nas, rodziców zależy…
SG: Musimy też zapanować nad słowami, których używamy, bo jeżeli nie zapanujemy nad nimi, to zniszczymy naszym dzieciom życie i sobie też.
KS: Niestety, często to robimy.
SG: Nauczyciele też muszą być wyposażeni w transportery, dla nich są oddzielne, oni musza być coachami wyjątkowymi, takimi po prostu mega.
KS: Długa droga przed nami, powiem tak pesymistycznie, zważając na to, jakie kompetencje sobą dziś przedstawiają niektórzy nauczyciele. Chyba nie każdy powinien nim być, prawda?
SG: Nauczyciel powinien przejść test, który składa się tylko nie z jego wiedzy przedmiotowej ale z transporterów. Dostałby 15 różnych przykładów tego, co akurat dzieje się w klasie, i na ich podstawie – przeszedł wcześniej szkolenie – budowałby transportery i proponował wyjście z sytuacji. A grono specjalistów oceniłoby – fantastyczny albo nie nadaje się. Jeśli nie nadaje się, to go nie wyrzucamy, musi się tego po prostu uczyć i idzie na szkolenie na wyższy poziom, musi trenować. Chyba, że sam zrezygnuje albo nie chce funkcjonować w szkole w ten sposób, bo wie, że to nie dla niego.
KS: A czy, nawiązując do edukacji przyszłych pedagogów, program studiów powinien zawierać takie elementy, wykłady, ćwiczenia?
SG: Tak, jeśli ja je prowadzę, to tak (śmiech)
KS: Bardzo dziękuję
SG: Dziękuję.