Męczą Cię dramy? Wpadasz w irytację podczas obserwowania kłótni znajomych? Uważasz, że zazdrość jest cechą niedowartościowanych kobiet? Może się okazać, że pod pozorem zdrowego rozsądku zakopujesz w ogrodzie relacji własne emocje. Albo wyrośnie z nich paskudny chwast, albo zatrujesz sobie serce.
Chcemy myśleć o sobie dobrze. Mamy dość przypisywania kobietom niekontrolowanych zachowań podyktowanych emocjami, widziałyśmy w domach rodzinnych i przyjacielskich wiele przepychanek, uważamy się za wyzwolone i samodzielne. Do tego lubimy ludzi, chcemy ich wspierać i dawać im wolność. To chyba w porządku, co nie?
Problem zaczyna się, gdy bycie w porządku przestaje dotyczyć nas samych. Czytałam kiedyś artykuł o fajnych żonach. Tak fajnych, że nie pytały męża, gdzie podziewał się przez dwie noce, nie mówiąc o sprawdzaniu telefonu. Były fajne, nie chciały się kłócić. Fajnie wyglądały i miały fajną pracę, szkoda byłoby zdejmować z siebie tę fajność scenami zazdrości. W związku z tym, że oliwa prędzej czy później wypływa na wierzch, któregoś dnia okazało się, że „pewnie był z kolegami” nazywa się Mariola, ma w brzuchu bliźniaki, na koncie debet, a w głowie marzenie wprowadzenia się do Waszej wspólnej chaty. Fajność lub jej brak niewiele by w tej sytuacji zmieniły, ale jeśli uprawiasz bycie w porządku z lęku przed utratą drugiej osoby, pozwól sobie zastanowić się, dlaczego to robisz.
Inny typ osoby w porządku, to ktoś kto pomaga innym zawsze i wszędzie. Rzuci randkę z Emily Ratajkowsky albo Bradem Pittem na rzecz przywiezienia kolegi z lotniska, bo koledzy są ważni, należy im pomagać i nie będą wracać busem („Słuchaj Krzysiek, nie będę wracać busem jak jakiś plebs, chyba rozumiesz”). Krzysiek kończy kolację na przystawce, zostawia Emily albo Brada z miną wyrażającą konsternację, wsiada w samochód i ratuje kolegę. Czy jest to w porządku? Jeżeli Krzysiek ceni sobie przyjaźń wyżej niż randki, romanse i związki, a do tego najadł się w domu (czytaj: nie był głodny) to pół biedy. Gorzej, jeśli naprawdę zależało mu na spędzeniu z kimś wieczoru w restauracji, ale zrezygnował z planów na rzecz pomocy koledze, któremu od dłuższego czasu planuje zasugerować, żeby przestał traktować go jak taksówkę, kucharza, bankomat i kuriera.
Czy oznacza to, że nie warto być fajnym? Warto! Chciałabym znać wzór, na podstawie którego mogłabym obliczać sobie i koleżankom prawdopodobieństwo zostania oszukaną lub wykorzystaną przez innych, ale go nie znam. Warto być w porządku, dopóki czujemy się z tym dobrze. Oczywiście może zdarzyć się, że Twoja druga połówka poczuje podryg miłości do Marioli. Jeżeli umówiliście się na otwarty związek i ta opcja Ci pasuje – jest OK. Jeżeli umówiliście się na wierność i masz podejrzenie, że ktoś nie dotrzymuje słowa (a nie jesteś to Ty), nie masz obowiązku tłumienia emocji w środku na rzecz strachu przed popsuciem atmosfery.
Nie namawiam Cię do walki o tytuł Królowej Dramy, ale masz prawo odczuwać i okazywać emocje. Mi przychodzi to z trudem, bo wolę myśleć o sobie, że jestem cool i bezproblemowa. Niestety, momentami nie wychodzi z tego nic dobrego.
Jeżeli za długo hodujesz w sercu ten (brzydko mówiąc) gnój, prędzej czy później wybuchniesz lub nabawisz się wrzodów żołądka. Oczywiście warto być przyzwoitym, ale ja chcę być przyzwoita przez całe życie, a nie jego część. Żeby tak było muszę myśleć o sobie dobrze. Jeżeli znasz Thomasa Harrisa (ten od analizy transakcyjnej), słyszałaś o skrypcie życiowym „Ja jestem ok.-Ty jesteś ok.”. Także ja jestem w porządku, Ty jesteś w porządku, wszyscy są w porządku. Oprócz Marioli 😉
[Nie namawiam do zaprzestania dobrych uczynków, przysług i akcji pomocowych. Namawiam do znalezienia w sobie motywacji, które Tobą kierują, gdy jesteś fajną dziewczyną, taką naprawdę w porządku!].